Przeczytałam, że raz w roku obchodzimy dzień ergonomii. Głównym zadaniem tej dziedziny jest ułatwianie nam życia tak, by wszystko co robimy i z czym stykamy się w naszej codzienności, było maksymalnie ułatwione. Brzmi naprawdę dobrze. Kiedy jednak dłużej nad tym myślę, zaczynam się zastanawiać, czy na pewno mamy z niej same korzyści.
Całe sztaby ludzi pracują nad tym, by było łatwiej i byśmy mieli więcej czasu. My sami zaczynamy myśleć coraz bardzo ergonomicznie i przyjmujemy tę chyba już „filozofię” do naszego życia. Kupujemy półprodukty lub gotowe dania, by tylko podgrzać je w mikrofalówce, podjeżdżamy do najbliższego sklepu samochodem, zamiast podejść na piechotę, nie wysiadamy z samochodu, by zjeść coś po drodze, bo możemy skorzystać z McDrive’a. Nowe technologie wyręczają nas w zakupach, umożliwiają oglądanie filmów, koncertów spektakli, odwiedzanie muzeów, nie ruszając się z własnej kanapy. Swoją drogą, ostatnio w jakimś sklepie meblowym ze zdziwieniem zauważyłam, że kanapy bardzo się zmieniły – są ogromne! Mają za zadanie pomieścić całą rodzinę, by wszyscy mogli leżeć i z tej pozycji sięgać po przekąski, które stoją na wyciągnięcie ręki…
Nowoczesne technologie pozwalają też zamówić niemal każdą usługę, która ułatwi ci życie i uwolni Twój czas… tyle tylko, że musisz na to zarobić, czyli uzyskany czas przeznaczyć raczej nie na przyjemność i relaks, a na pracę.
Ponieważ cały ergonomicznie urządzony świat dba o to, żebyś nie musiał się ruszać (nawet fotel przy biurku – gdyby był mniej wygodny – musiałbyś co jakiś czas wstać), trzeba zainwestować dodatkowy czas i pieniądze na zaplanowany ruch (siłownia, strój do biegania, dietetyk, bo samemu trudno poradzić sobie z nadwagą, etc).
A jak ergonomia działa w naszych relacjach? Czy ma na nie przełożenie? Z pewnością TAK, ponieważ ten sposób myślenia – poszukiwanie wygody, zakrada się do każdego obszaru naszego życia.
Zamiast spędzić czas z własnym dzieckiem – sadzamy je przed ekranem i uzyskujemy… chwilę spokoju. Nastolatek potrzebuje uwagi i rozmowy – my potrzebujemy wygodnie odpocząć po pracy, albo pracować, by zarobić na dodatkowe ułatwienia…
Kupujemy kartę prezentową lub dajemy pieniądze, bo to łatwiejsze niż przyglądanie się z uwagą swoim bliskim, by usłyszeć lub dostrzec potrzeby, albo marzenia, jakie mają.
Poświęcanie uwagi jest trudne, wymaga wysiłku. Budowanie relacji – podobnie. Wymaga czasu, liczenia się z potrzebami drugiej osoby. Czasem nawet pracy nad własnymi słabościami, a to bywa nie tylko trudne, ale nawet bolesne. Może łatwiej (ergonomicznie?) jest zmienić partnera? Prawie tak łatwo jak odinstalować aplikację, która już nas nie bawi.
W tym wygodnym do granic możliwości świecie, jest coraz więcej singli (nie zawsze z wyboru), coraz więcej rozwodów, coraz więcej dzieci, którym nie chce się żyć – dramatycznie więcej.
Wszyscy się tak starają, a nam ciągle źle. Co z nami jest nie tak?